Duchy w Muzeum?

Może powinnam napisać raczej: w Muzeum straszy? Tak, raczej ten tytuł byłby bardziej adekwatny, ale przecież nie mam zamiaru nikogo przerazić tym artykułem.
Ale zacznę od początku.
Zaczęło się od tego, że kilka lat wstecz,  przeglądając kroniki muzealne, natknęłam się na stary wycinek z gazety. Była to sucha notatka prasowa opisująca w dość lakonicznych słowach „hałasy”, jakie słyszeli ówcześni pracownicy. Pamiętam, że z zainteresowaniem przeczytałam ten krótki tekst, ale dość szybko o nim zapomniałam. Jednak ostatnie informacje, jakie otrzymałam od kilku osób potwierdzają, że nadal mamy w budynku „gości”.

Pewnie jesteście ciekawi, jak przejawia się ich obecność? Zacznę może od stwierdzenia, że dorosłemu człowiekowi trudno się przyznać do tego, że się czegoś boi! Tym bardziej przez gardło nie chcą mu przejść słowa: „przestraszył mnie duch!” Tego typu zwierzenie, okraszone dodatkowo wyrazem bladego lica, dopełnia całości obrazka. Taki delikwent, sam nie wie czy to, co słyszał, to omamy, czy też – może użyć standardowego określenia – budynek „pracuje” (cokolwiek to znaczy, ale w tym akurat przypadku, my już wiemy, co to prawdopodobnie jest.
Ja rozumiem, że są przeciągi, w rurach hałasuje  woda od c.o., ale jak u diabła wytłumaczyć fakt samoistnego trzaskania ciężkich drzwi? Szczególnie, że wszystkie są zamykane i posiadają siłowniki?
Może za dużo się rozpisuję na ten temat, ale jeśli ktoś nie wierzy, niech sam przyjdzie i sprawdzi, jakie te nowe drzwi są ciężkie, przeciąg nie może ich poruszyć.
Kolejna sprawa to kroki… Tak, tak, szczególnie dobrze je słychać, gdy na dyżurach zostają 2 osoby. „Goście” przechadzają się po dawnym strychu (obecnie są to nowe sale ekspozycyjne), przecież są u siebie, to my jesteśmy intruzami. Będąc kiedyś na takim dyżurze, patrzyłam cierpliwie na obrazy z kamer, a nuż wypatrzę „gościa”?
Ale, ale, ktoś pewnie zapyta, przecież był generalny remont, czyżby duchy (tu pewnie ten ktoś chichocze) nie wyniosły się na dobre?
Przyznam, że nie wiem, jak to wytłumaczyć. Nie znam się na parapsychologii itp., jestem zwykłym pracownikiem, bez dwóch fakultetów.
Miałam kiedyś taki pomysł, aby na wzór podobnych placówek urządzić noc w muzeum. Ale kto przyjdzie do budynku…uwaga z 1842 roku, po to tylko, żeby się wystraszyć? Przyznam się, chciałam urządzić taką noc dla dzieciaków dąbrowskich.
Nie, nikt z pracowników nie będzie się przebierał w prześcieradła i niepotrzebnie straszył dzieci. Osoby zatrudnione w muzeum są dorosłe i poważne (czasem). Za żadne skarby nie będą wyskakiwać zza rogu z okrzykiem: uuuu, po to tylko, żeby dziecko było porządnie wystraszone. Drodzy Rodzice! Nie proście nas o to. Uważam, że tę niewdzięczną robotę najlepiej wykonają nasi, hmm….goście.
No cóż, może ja przesadzam, może na dawnym strychu biegają tylko uczniowie z 1900 roku po zakończonych zajęciach? A niech biegają…
Cdn?

Beata Smorąg, październik 2009 rok

artykul_z_kroniki_Muzeum